KptSparrow KptSparrow
133
BLOG

Z Salt Lake City do Nowego Jorku

KptSparrow KptSparrow Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Holujemy 5-metrową łódkę z Salt Lake City w Utah do New Jersey w celu wysłania do Polski. Dlaczego? Ponoć w Polsce trudno o dobrą, w miarę nie zajechaną łódź, a jak już taka się znajdzie to jest bardzo droga. Nasza łajba to Bayliner z 2007 roku z przebiegiem raptem 8 godzin na silniku.

Jednak przeciągnięcie łódki przez prawie całe stany zjednoczone to nie taka łatwa sprawa. Najpierw należy wypożyczyć auto które podoła zadaniu czyli jakiś mały SUV. Takowe zazwyczaj nie są wyposażone w haki. W haki wyposażone są zazwyczaj duże SUVy , tak zwane „Luxury SUVs” ale te są zbyt drogie by się holowanie kalkulowało. Poza tym i tak holowanie czegokolwiek samochodem z wypożyczalni jest nielegalne gdyż stanowi tak zwane nielegalne użytkowanie pojazdu. I to bez względu na to czy hak już posiada czy nie. My mieliśmy na zbyciu hak z Toyoty RAV4 więc upatrzyliśmy sobie właśnie RAV-kę.

Nasz wyjazd miał nastąpić we wtorek (31 sierpnia) rano ale wypożyczalnia nie miała na stanie RAV –ki aż do wieczora. Podczas formalności zrezygnowałem z dodatkowego ubezpieczenia bo przecież że gdyby coś się stało to i tak znajdzie się jakaś klauzura dotycząca holowania czegokolwiek która unieważni ubezpieczenie. Zamontowanie haka i elektryka nie trwała długo i tak wyruszyliśmy w trasę około godziny 21 wieczorem. Za najtrudniejszy etap naszej podróży uznaliśmy wielce górzysty odcinek drogi międzystanowej I-80 prowadzący z doliny Salt Lake na wschodnią stronę pasma górskiego Wasatch należącego do Gór Skalistych.  Nasze autko pokonało ten etap z gracją choć na pewno nie bez trudu. Potem już zaczęły się pustkowia Wyoming.

Trasa z Salt Lake City pod adres firmy wysyłkowej w New Jersey miała około 2,200 mil czyli jakieś 3,500 km. Kierowców było dwóch i pierwszej zmiany dokonaliśmy około 4 nad ranem w środę (1 września) jakieś 100 mil przed granicą Wyoming z Nebraską. Wkrótce duża tablica witająca przyjezdnych uświadomiła mnie że jestem już w Nebrasce. Smród setek krów potwierdził mnie w tym przekonaniu. Około 6 rano zaczęło świtać i pokazała się nudna panorama Nebraski czyli pola kukurydzy i pastwiska z krowami.  Na zachodnich rubieżach Nebraski zmieniła nam się też strefa czasowa z Mountain na Central przez co straciliśmy godzinę. Na całej trasie drogi międzystanowej I-80 biegnącej przez Nebraskę najciekawszym dla oka obiektem jest wisząca nad autostradą budowla w kształcie łuku. Konstrukcja ta, znajdująca się tuż na wschód od miasta Kearney, zwie się The Great Platte River Road Archway i jest częścią muzeum upamiętniającego historię wielkiej migracji na zachód. Niestety, nasz plan podróży nie przewidywał czasu na zwiedzanie.

Praktycznie całą środę spędziliśmy na przeprawę przez równie nie ciekawy jak Nebraska stan Iowa.  Jednym z kilku półmetków jakie sobie wyznaczyliśmy był most na rzece Mississippi. W końcu ta wielka rzeka przez długi czas oddzielała cywilizowany wschód stanów zjednoczonych od dzikiego zachodu. Zastanawialiśmy się też czy most będzie przejezdny gdyż nie dalej jak w kwietniu był tam objazd. Szczęście nam sprzyjało i nie musieliśmy zjeżdżać z 80-tki. Widok największej rzeki północnej ameryki przywołał w mej pamięci ulubione książki o przygodach Tomka Sawyera i Huckleberry Finna. Ahhh mieć taką tratwę i czas...

Po wschodniej stronie Mississippi byliśmy już w stanie Illinois i kolejnym oczywistym półmetkiem podróży było wielkie Chicago. Od czasu wyjazdu nie zmrużyliśmy jeszcze oka i zmęczenie zaczęło poważnie w kość. Zmusiło to nas do zastanawiania się nad tym czy zatrzymać się w motelu i ruszyć w dalszą trasę następnego dnia czy też cisnąc dalej. Nocleg w motelu oznaczał by że na pewno nie dojedziemy do celu w czwartek i konieczny będzie jeszcze jeden nocleg z czwartku na piątek. Taki plan wydarzeń wydał mi się bez sensu ponieważ tuż za rzeką Hudson w Nowym Jorku czekała rodzina, śledziki, pierożki i domowa atmosfera. Opcja ciśnięcia dalej dawała pewną szansę że dojedziemy do New Jersey w czwartek przed zamknięciem firmy wysyłkowej. Oznaczała jednak non-stop jazdę z dwu lub trzy godzinnym okienkiem na odpoczynek. Postanowiliśmy przejechać Chicago i zdrzemnąć się jakieś cztery godziny jazdy na wschód od wietrznego miasta. Pod Chicago byliśmy około 20 wieczorem.

To że jesteśmy już na „cywilizowanym” wschodzie dało się poznać po płatnych autostradach. Na zachodzie stanów autostrady są darmowe. Na wschodzie i w innych cywilizowanych miejscach jakiś bystrzak wymyślił że zmieni nazwę autostrady na toll road czy turnpike tego czy owego i będzie mógł pobierać opłaty za przejazd. Tak więc w Indianie była to Indiana East-West Toll Road, a w Ohio, Ohio Turnpike. Ciekawostką jest to że płatne drogi są w dużo gorszym stanie niż drogi bezpłatne.

Około 1 w nocy minęliśmy miasto Toledo w Ohio i tam też zjechaliśmy na tak zwany „rest area” gdzie zdrzemnęliśmy się dwie godzinki. Nawet 15 minut snu bardzo regeneruje siły a co dopiero dwie godziny. Jak na złość nasz rest stop był oświetlony niczym spacerniak w więzieniu federalnym więc zasnąć było ciężko, nawet z ręcznikiem na twarzy. O 3 w nocy wyruszyliśmy w dalszą drogę przez Ohio. Już świtało gdy dotarliśmy do Pennsylvanii, kolejnego stanu na naszej trasie. W Pennsylvanii droga I-80 nie jest płatna a w dodatku jest bardzo widokowa gdyż prowadzi przez pagórkowaty, zalesiony teren. Wszędzie tylko drzewa i drzewa.

Koło południa dotarliśmy do stanu New Jersey, którego z racji wychowania w Nowym Jorku i bycia kibicem drużyny hokeja New York Rangers nie darzę wielką sympatią. Oczywiście niechęć ta jest raczej w żartach niż na serio. New Jersey, mimo że do dużych stanów nie należy, posiada bardzo wiele dróg. I nie trudno tam zabłądzić. My na miejsce przeznaczenia w Irvington trafiliśmy bezbłędnie o 14 godzinie w czwartek, trzy godziny przed zamknięciem. Okazało się jednak że firma wysyłkowa zmieniła adres i żadna z zainteresowanych stron nie uznała tego za wydarzenie godne uwagi. Ani właściciel łódki ani firma. Po krótkim błądzeniu po ulicach, freewayach, expresswayach i turnpikach New Jersey, dotarliśmy na miejsce. Załatwianie formalności zajęło parę godzin. A potem to już tylko droga, oczywiście w korku, przez Staten Island, przejazd przez piękny Verrazano Bridge, krótka wizyta na Greenpoincie, dom mamy, śledziki i te sprawy. Wreszcie upragniony sen.

Po kilku dniach u rodzinki w Nowym Jorku wybrałem się w drogę powrotną. Tym razem jednak z noclegami.

www.dzikizachod.com

KptSparrow
O mnie KptSparrow

Jestem niedoskonałym, wiecznym optymistą z dobrym poczuciem humoru.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości